Na zapleczu siatkarskiej ekstraklasy kobiet w Polsce, temat finansów jest dosyć kontrowersyjny. Wymagania, oczekiwania i bardzo profesjonalne podejście do ligowych rozgrywek nie do końca idą w parze z odpowiednim wynagrodzeniem. Cóż, najważniejsze, że cała załoga PZPSu może się podcierać pieniędzmi.
Wydaje się, że zawodniczki powinny spać na halach, a żywić jedynie wygraną. Siatkarki trenują każdego dnia po południu. Zdarza się, że co drugi dzień muszą na własną rękę zrealizować dodatkowo plan treningowy na siłowni. Jeden trening optymalnie zajmuje dwie godziny. A czas poświęcony na dojazdy? Przecież bez sensu byłoby zorganizowanie mieszkań niedaleko hali. W dni, kiedy w planie jest poranna siłownia w ekspresowym tempie należy się zregenerować i spożyć konkretny posiłek. Ciężko o to mając 10 złotych na koncie. Udanie się na poobiednią drzemkę jest dosyć ryzykowne, bo grozi tym, że się już nie wstanie. Podobnie jak podjęcie się gry w pierwszej lidze. Można się po niej nie podnieść. Albo upaść jeszcze niżej – z długami.
Na ratunek może dodatkowa weekendowa praca? Nic bardziej mylnego, bo po pięciodniowym maratonie czas na mecz. W sobotę po południu przecież trzeba nie wiadomo skąd nabrać niesamowitej mocy, wyjść na boisko i zagrać na swoje 200 procent możliwości. A jeszcze żeby nie uśpić czujności swoich mięśni przed meczem, mniej więcej o godzinie 9 rano trzeba tanecznym krokiem powędrować na rozruch. Oczywiście z uśmiechem na twarzy, żeby przypadkiem trener nie pomyślał, że jest się zmęczonym. Ale nie ma co narzekać, bo przecież są jeszcze mecze wyjazdowe. Trzeba wtedy w piątkowe popołudnie spędzić jedynie od 4 do 7 godzin w podróży. PZPS oczywiście nie czuje potrzeby zapewnienia zawodniczkom odpowiedniego transportu. Lepiej podróżować zielonym ogórkiem, żeby ciąć koszty.
Po przebytej drodze, która jest świetnym zamiennikiem treningu, zostaje już tylko przepracować sobotni rozruch oraz mecz. W przypadku przegranej można usłyszeć bardzo motywujące słowa otuchy, które wcale nie powodują, że zaczynasz się zastanawiać co w ogóle tu robisz. Widowiska kończą się przeważnie około godziny 20. Odpoczynek po meczu jest oczywiście możliwy. W busie, który gabarytami przypomina Fiata 126p. Po sześciodniowym maratonie w końcu przychodzi niedziela – dosłownie dzień święty. Po odespaniu całego tygodnia w końcu można wygospodarować jakieś 3 – 4 godziny aby spędzić czas z rodziną czy znajomymi. Żeby przerwa od siatkówki nie trwała za długo, już wieczorem trzeba się spakować na poniedziałkowy trening.
Większość tych młodych dziewczyn to studentki. Studiują dziennie, bo przecież soboty odpadają na mecze. Generalnie rzecz biorąc, nie mają czasu na nic. Studia i treningi to ich całodniowe zajęcia. Co na to PZPS? Absolutnie nic. Rzuca marną wypłatę – około dwa i pół tysiąca złotych. Panie w Żabce robiąc hot-dogi zarabiają więcej. Panie Świderski? Może zacząłby Pan cenić zaplecze ekstraklasy nieco wyżej niż chłopków od czarnej roboty? Te dziewczyny mają kiedyś reprezentować nasz kraj. Nie wiem czy udźwigną tą presję, skoro ich głowa zaprzątnięta będzie tym, czy starczy im do dziesiątego.
Kinga Kowalczyk