Rozmowa z Patrykiem Budkowskim, wokalistą zespołu “AntyRefleks”.
Patryk Budkowski na co dzień prężnie działa w świecie filmu, tworząc kreacje kostiumowe i sceniczne. Od trzech lat jest frontmanem rockowej grupy, która ma coraz większą rozpoznawalność i pnie się na wysokie szczeble kariery. Ich ostatnia trasa “jeszcze za młodzi tour” razem z zespołem Pull the Wire i Zenkiem Kupatasa wzbudziła nie lada zamieszanie na polskiej scenie rockowej. Patryk swoim scenicznym obyciem fascynuje fanów i nie boi się otwarcie mówić o hejcie, tolerancji, polityce i tematach które powszechnie są tabu. Od poniedziałku do piątku kostiumograf planowy a w weekendy zwierzę sceniczne i gwiazda rocka. Nie boi się mówić o swojej orientacji i odważnie wspiera środowiska LGBT+. Ma wysokie aspiracje a jego największym marzeniem jest szczęśliwe życie u boku swojego partnera.
Jak łączysz codzienne życie z koncertami i praca w zespole?
Ogólnie bardzo trudno czasami połączyć te funkcje. Głownie ze względu na brak czasu logistykę. Chłopaki z zespołu mieszkają na co dzień w Żyrardowie a ja w Warszawie. Koncerty mamy w całej Polsce. Często wyjeżdżamy bardzo wcześnie rano i wracamy bardzo wcześnie rano ale kolejnego dnia. Jeździmy vanem nie mamy jeszcze busa, więc 5 osób plus sprzęt równa się całkowity brak miejsca w aucie. Warto jednak poświęcić czas i wygodę podróży bo wieczorem na koncertach dostajemy dużą dawkę pozytywnych emocji i wielka radość od publiczności, która śpiewa nasze utwory.
Jak to się stało że śpiewasz w zespole rockowym?
Zaczęło to się bardzo wcześnie. Już kiedy byłem małą dziewczynką … oczywiście żart. Tak naprawdę od małego dziecka chciałem występować na scenie. Zakładałem żółtą sukienkę babci, brałem pilota od telewizora, rajstopy na głowę i byłem popularnym wtedy Michałem Wiśniewskim. Bardzo podobało mi się wygłupianie przed babcią i śpiewanie hitów odtwarzanych na naszej wieży Philipsa. Tak naprawdę babcia jest moją pierwszą najwierniejszą fanką która była na moich pierwszych koncertach. Potem szkolą występy na apelach. W liceum trochę zaprzestałem działalności scenicznej a bardziej rozwinąłem zainteresowanie filmem i światem telewizji. Chciałem wtedy zostać aktorem i rzeczywiście starałem się dostać do szkoły filmowej, bez żadnego sukcesu. Chodząc statystować na plany poznałem super ludzi i tak zacząłem swoją przygodę z filmem. Najbardziej fascynowała mnie praca kostiumografa. Kreowanie postaci przez kostium coś wspaniałego i tak od 5 lat pracuje jako kostiumograf. Jednak czegoś mi brakowało, sceny, świateł, mikrofonu. Któregoś dnia obejrzałem w telewizji “Bohemian rapsody” i powiedziałem sobie że chce coś zmienić. Wstawiłem ogłoszenie że szukam zespołu i pojawili się chłopcy. Na początku odpisałem że za daleko i jednak dziękuję ale ostatecznie odezwałem się do chłopaków. Pojechałem na próbę i zobaczyłem czwórkę zafascynowanych muzyką przyjaciół.
Jak zespół wpłynął na twoje dotychczasowe życie ?
Praca w zespole nie polega tylko na koncertowaniu i wspaniałych rozmowach z fanami. Jednocześnie trzeba tworzyć nowe kawałki, nagrywać te już powstałe i ulepszać obecny repertuar. Czasu miałem już mało przed tym jak poznałem chłopaków a teraz to już w ogóle. Zdecydowanie śpiewanie w kapeli zapełniło moją lukę w sercu spowodowana brakiem występowania na scenie. Poza tym potrzebowałem też dużego bodźca aby przysłowiowo “wziąć się za siebie”. Poprawa image nie tylko na scenie ale również w życiu prywatnym. Poza tym zyskuje coraz więcej możliwości szerzenia haseł: miłość, przyjaźń i rock and roll. Kampania przeciwko homofobii myślę że dobrze określa to jak wypowiadam się publicznie.
Jak fani reagują na twoją otwartość na scenie?
Bardzo dobrze! Jestem zawsze wzruszony kiedy śpiewam utwór “coming aut” opowiadający o mojej orientacji i widzę twarze młodych ludzi którzy śpiewają razem ze mną. Jest to swego rodzaju protest song. Nie godzimy się na brak akceptacji takich jakimi jesteśmy. Bardzo mocno skupiliśmy się jako społeczeństwo na tym kto z kim śpi, w co kto wierzy i jaką opcję polityczną wyznaje. Zapomnieliśmy żeby po prostu lubić siebie i stosować jedną prostą zasadę: jeśli ciało A działa na ciało B to ciało C się nie wtrąca!
Mówisz o miłości do swojego partnera… mógłbyś powiedzieć coś więcej ?
(Śmiech) Powiem tylko tyle, spotkałem na swojej drodze najpiękniejszą miłość jaką mogłem sobie wymarzyć i chciałbym ją zostawić dla siebie. Nie będę dużo mówił publicznie ale z przymrużeniem oka powiem tak. Schudłem prawie 15 kg a na żadnej diecie nie jestem, choć ostatnio bardzo dużo ćwiczę różne pozycje (śmiech).
Czy bycie “twarzą” zespołu wiąże się z jakimiś specjalnymi wyrzeczeniami w życiu prywatnym?
Myślę że oczywiście że tak. Nie spotkałem się jeszcze z jakimiś specjalnymi względami ale na pewno trzeba liczyć się z tym, że takie w przyszłości będą. To pytanie bardziej do Michała Szpaka albo Maryli Rodowicz, oni bardziej wiedzą co znaczy być “twarzą” własnej marki.
Gdzie widzisz siebie za 5 lat?
Ooo, to pytanie jest tendencyjne… (śmiech) żart. Myślę że w trasie, zaliczając po drodze Orlen i kilka MOPów. Jadąc na koncert, może na Poland Rock Festiwal albo Jarocin. Jednocześnie mając w pamięci to że w domu czeka na mnie ktoś kto mnie bardzo kocha. To niesamowite uczucie. Nie wiem co więcej mogę powiedzieć bo trudno jest przewidzieć przyszłość ale będę się starał, żeby moje życie nie skończyło się smutną śmiercią a na pewno chciałbym żeby coś po mnie zostało w postaci piosenek albo pamięci o przebojowym wokaliście z różowymi włosami.
Co czujesz kiedy występujesz na scenie ?
Szczerze niesamowite podniecenie, zawsze. Tak naprawdę nie wiemy na jaką publiczność trafimy, jak będą się bawić i czy podołamy wyzwaniu z opinii jednak wiem, że reklamacji nie mieliśmy żadnej.
Można powiedzieć że osiągnąłeś swój sukces?
Można powiedzieć że robię wszystko co w mojej mocy żeby ten sukces osiągnąć jednak droga do niego długa i kręta. Wybrałem gatunek muzyczny który ciężko się sprzedaje w Polsce. Ludzie wrócili do klasyki gatunku albo kochają się w popie, rock odszedł w zapomnienie. Jednak wierzę że kapele takie jak moja rozświetli ten rodzaj muzyki i sprawi, że ludzie przypomną sobie o klasyce ale rocka.
Czy jest coś, czego się boisz?
Tak, bardzo boję się umierania. Samej śmierci nie, ale myśl że jestem stary i nie radzę sobie w codziennych czynnościach mnie przeraża. Nie chciałbym sprawiać problemów ludziom których kocham dlatego wolałbym umrzeć jako jednak człowiek nie stary. Może nie za dwa trzy lata ale bycie 87 – letnim facetem który nie potrafi się sam załatwić mnie przeraża. Dlatego granie w zespole takie myśli mi całkowicie rekompensuje.
Rozmawiał Nazar Sokhan
Zdjęcie: Facebook