O 14:37 mój pociąg przyjeżdża na trzecią peron stacji „Zaporoże-1”. Od 24 lutego 2022 roku do dzisiaj miasto przeżywa niezwykle trudne czasy. Liczba odwiedzających znacznie spadła, a pociąg, którym wracam do domu, zawsze jest tylko w połowie zapełniony.
Wyjście z dworca zamyka metalowy płot. Dziesiątki policjantów wypuszczają przybyłych, tylko i wyłącznie sprawdzając dokumenty.
Od początku rosyjskiej inwazji Zaporoże stało się miastem przyfrontowym, a większość obwodu została okupowana przez rosyjskie wojska. Berdiańsk, Melitopol, Tokmak, Orichiw, Huliajpole, Enerhodar, Kyryliwka – to miejscowości, w której byłam przynajmniej raz.
Kyryliwka – piękne, słoneczne, urokliwe miasto-kurort, położone zaledwie 2 godziny jazdy od mojego domu. Po przybyciu witają cię serdeczne fale Morza Azowskiego. Dla mnie to miasto spokoju, miejsce, gdzie uzdrawiający koktajl z morskiego i stepowego powietrza jest prawdziwie wyjątkowy i niepowtarzalny, kręcący głową. A sprzedawcy bakławy i kukurydzy na plaży czasem mogą cię denerwować, ale teraz rozumiesz, że to ma swój własny urok. Droga do morza prowadzi przez Wasyliwkę. Ludzie podróżujący autostradą Charków – Symferopol wiedzą, że w Wasyliwce znajduje się latający talerz. Tak wygląda posterunek GAI (Inspekcji Ruchu Drogowego – skrót rosyjski, ukraiński DAI), postawiony w czasach Związku Radzieckiego. Miasto Wasyliwka – najbliższa okupowana miejscowość od Zaporoża. Od Wasyliwki do dzielnicy Kosmos w Zaporożu odległość wynosi około 53 kilometry. Miasto odegrało ważną rolę w powstrzymywaniu wroga na początku inwazji.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że życie w Zaporożu toczy się swoim normalnym rytmem. Mikrobusy są nadal przepełnione, ludzie jadą do pracy, na zakupy do Auchan, spacerują wzdłuż wybrzeża Dniepru, a w weekendy idą z bliskimi do miejscowych restauracji. O wojnie przypominają punkty kontrolne, duża liczba żołnierzy, stałe alarmy i zniszczone budynki od rakietowych ostrzałów… Miasto cierpi z powodu ostrzałów już prawie dwa lata. Najczęściej te ataki pochodzą z okupowanych obszarów z naziemnych wyrzutni rakiet, najczęściej to systemy C-300. Podczas jednej z moich wizyt w domu stałam na podwórku. Świst, rakieta przelatuje i uderza… Wróg wystrzelił w hotel dobrze znanego każdemu mieszkańcowi. W hotelu znajdował się wówczas obóz dla dzieci. W wyniku uderzenia ucierpiało ponad 20 osób, z czego 4 to najmłodsi.
Mimo stałego zagrożenia i braku dnia bez alarmów powietrznych ludzie ciągle przeprowadzają się do Zaporoża. Dotyczy to zarówno mieszkańców obwodu, którzy opuścili okupowane obszary, jak i przymusowych przesiedleńców z innych regionów. Większość tych osób, które zostają w mieście, na początku mieszka pomieszczeniach dla przesiedleńców. W każdym znajduje się kuchnia, łazienka i łóżka. W takim pomieszczeniu może mieszkać 12 osób. Każde z nich ma oddzielną kuchnię, szafki, kącik dla dzieci, telewizor, wannę, toaletę, pralkę i suszarkę. A ściany zdobią rysunki dzieci, które się tutaj przeprowadziły.
Od początku inwazji większość mieszkańców Zaporoża opuściła miasto, ale z czasem wracali. Pytając ludzi, dlaczego zdecydowali się wrócić, często dostajesz odpowiedź: „w domu jesteś w domu”. Ludzki mózg może przyzwyczaić się do wszystkiego, więc teraz ludzie mogą nawet nie reagować na alarmy powietrzne, lekceważąc swoje własne bezpieczeństwo. Jednak najważniejsze w tej sytuacji to nie przyzwyczajać się do samego pojęcia „wojna” i kontynuować pomoc tym, którzy już prawie 2 lata walczą o naszą niepodległość. Dlatego teraz w Zaporożu działa wiele organizacji wolontariackich, które współpracują bezpośrednio z wojskiem. Jedni robią maskujące siatki, świeczki i podgrzewacze, inni dokonują datków, a jeszcze inni pracują na froncie informacyjnym. Ludzie jednoczą się i pomagają, jak tylko potrafią, dla wspólnego celu.
Mariia Halahan